piątek, 10 maja 2013

Trochę o bezpieczeństwie i bezmyślności

Dzisiejsze wyjście z domu na spacer było bogate w przeżycia. Zdecydowanie mało sympatyczne.

Zaczęło się od tego, że synkowi nie spodobał się fakt, że tata zostaje w domu i postanowił rozpłakać się tuż przed windami, leżąc na środku podłogi. Nawet zachowałam zimną krew i spokojnie czekałam, aż nastrój się poprawi.

Ale pewna "miła" pani jednak mi tą krew wzburzyła. Otóż pani, zupełnie mi nieznajoma, przechodząc do winy, podchodzi do mojego synka, prawie chwyta go za rękę i mówi, "choć, zabierzemy...".
Normalnie dobrze, że na nią nie wrzasnęłam. Nie dałam jej dokończyć, zdołałam tylko odburknąć, że nikomu nic nie oddajemy i bardzo za taką pomoc dziękuję."

Domyślam się tylko, że w zamyśle tej pani miałam odegrać swoją rolę, mówiąc, że tak, jak nie będziesz grzeczny, to pani cię zbierze...
Zastanawiam się skąd ludzie mają takie pomysły?!

I tak cały czas jeszcze lekko wzburzona, zamyślona nad tym, że może lepiej byłoby równie dosadnie powiedzieć, że pozwalam mojemu dziecku iść z nikim obcym, trafiamy na starszego pana, który informuje mnie, że w zeszłym roku spotkał pod blokiem pedofila, który usiłował porwać dziewczynkę!
(Pan z kolei nie przebiera w słowach, dając upust swoim emocjom).
No i moja wzburzona krew została zmrożona.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz