piątek, 13 grudnia 2013

"Wiersze nie tylko dla dzieci" Ks. Jana Twardowski

Ksiądz Jan Twardowski, postać w pewien sposób mi bliska, bo Warszawiak, przez wiele lat związany z kościołem sióstr Wizytek na Krakowskim Przedmieściu. Pochowany w Świątyni Opatrzności Bożej. Tak więc, mieszkając w Warszawie można przejść się jego śladami. W dodatku żył jeszcze parę lat temu. Przyznam natomiast, że jego wiersze odkryłam niedawno. Zaintrygowały mnie swoją prostotą, ale i trudnością zarazem. 

Dlatego gdy trafiły w moje ręce "Wiersze nie tylko dla dzieci" Ks. Jana Twardowskiego (wydawnictwo Muza), w pierwszej chwili zastanowiłam się, czy rzeczywiście są dla dzieci? Dla jakich dzieci? Dla dwulatka są zbyt abstrakcyjną porcją poezji. Myślę, jednak, że dla dziecka o kilka lat starszego mogą być ciekawym początkiem zaprzyjaźniania się z poezją, a także refleksji i rozmów o kwestiach religii i wiary.

Na koniec, przedświąteczne, jeden z zamieszczonych w książce wierszy:

Taki mały

Grudzień choinka
osioł zaszczycony
wół zarozumiały
tylko Bóg się nie wstydzi
że jest taki mały
               ks. Jan Twardowski

Wiersze nie tylko dla dzieci
   

piątek, 6 grudnia 2013

Ciecz nienewtonowska, czyli radość zabawy

O cieczy nienewtonoweskiej słyszałam już nieraz, chyba jednak za mało, bo do tej pory nie spróbowaliśmy zrobić jej samemu. Dziś zrobiono ją dla nas, a konkretnie na zajęciach dla dzieci. I wsiąkłam, razem z synkiem. Potem, podczas domowej powtórki zabawy, wsiąkł też tata. Poczuliśmy się właśnie jak dzieci, które odkrywają fascynujący świat. Bo jak inaczej wytłumaczyć 30 minut siedzenia z rękami w misce, lepiąc i rozpływając mazistą substancję, tak niby zupełnie bez celu? A jednak z wielką przyjemnością.


Ciecz zrobiona z mąki ziemniaczanej i wody.  

Dla trochę bardziej dociekliwych - wyjaśnienie tego zjawiska prostym językiem tutaj

czwartek, 5 grudnia 2013

Drabina dla Dzieciątka - Wszyscy na Ciebie Czekamy

Adwent. W tym roku nastała mobilizacja, żeby wymyślić coś, co zobrazuje naszemu synkowi oczekiwanie na Boże Narodzenie. Zastanawiałam się nad jakąś formą kalendarza adwentowego, jednak doszłam do wniosku, że może być to jeszcze zbyt abstrakcyjne. Zdecydowaliśmy się więc na drabinę, po której mały Jezus mógłby schodzić z nieba. Pomysł nie mój, podpatrzony tutaj

W pierwszej wersji miało być bez plakatu, tylko ze żłóbkiem na dole, ale trafiła w nasze ręce książka "Wszyscy na Ciebie Czekamy" i nas pozytywnie zaskoczyła (książka autorstwa Marka Kita z ilustracjami Doroty Łoskot-Cichockiej).
Tak więc czytamy, przyklejamy kolejne postacie, czekające na Jezusa, Który codziennie zbliża się do nich o jeden szczebelek. A Franek żywo się tym interesuje i sam dopomina się kolejnych historii.



wtorek, 12 listopada 2013

Kula ziemska - początki nauczania kosmicznego

Franek (2 lata) zobaczył dziś na monitorze zdjęcie dmuchanej piłki - globusa. I mówi "kula". Specjalnie mnie to nie zdziwiło, bo kształt kuli i koła ma opanowany. Ale mówi dalej, że idzie szukać kuli. Ok, myślę sobie - przyjdzie za chwilę z jakąś piłką. 
A tu proszę - dziecko przychodzi z atlasem geograficznym w rękach. Na okładce atlasu - kula ziemska. (No tak, już kiedyś pytał "co to?"). 
To nie wszystko, zdjęcie kuli nie wystarczyło, ciekawość została zaspokojona dopiero po obejrzeniu filmików z ziemią widzianą z kosmosu. 
Nie usłyszał ode mnie o kosmosie, planetach, ani innych mądrych i skomplikowanych zjawiskach. Nic, o co nie pytał. Pytał "co to?" - wie, że to kula ziemska (nie piłka, takie duże coś itp.). Chciał obejrzeć film - zobaczył, że ziemia może się kręcić. I tyle. Tylko tyle i aż tyle.


piątek, 18 października 2013

Jaki bunt dwulatka?

Mądre głowy mówią i piszą o tak zwanych okresach równowagi i nierównowagi w rozwoju dzieci. Ludzkim językiem - są takie tygodnie, miesiące, a z czasem nawet lata, gdy życie pod jednym dachem z naszą Pociechą jest bardzo trudne, są też takie, gdy doceniamy uroki macierzyństwa i ojcostwa. 

Wbrew potocznej wiedzy, jednym z tym trudniejszych okresów jest wiek od 18-tu miesięcy do 2 lat (+/- pół roku). 

Przyznam, że wiedząc o tym, i mając w domu dwulatka, który od kilku miesięcy codziennie ćwiczył mówienie słowa "nie", w kilkudziesięciu odmianach (na migi, w wersji "złap mnie, jeśli potrafisz" oraz różnych odmianach arii operowych) na prawdę nie mogłam dać wiary, że sytuacja może zmienić się na bardziej znośną.

A tu proszę, pierwsza jaskółka - usłyszałam z ust mojego synka słowo "tak". Takie małe, ciche, niewinne... Wow! I idzie z górki. A ja chłonę każdy dzień, ładując akumulatory na następne półrocze. 



wtorek, 24 września 2013

Zapieniłam się o mydło - czyli o podwójnych standardach zachowania

Miejsce akcji: łazienka w jednym z miejsc przeznaczonych dla rodzin z małymi dziećmi. Wiszą dwie umywalki, jedna normalna, druga na wysokości krasnoludka. Do małej umywalki kolejka, dzieci mają umyć ręce. 

Czekam z synkiem, aż dziewczynka przed nami skończy. Umyła. Podchodzimy. Franek staje na stołeczku, odkręca wodę... a tu nagle jakaś babcia wychyla się zza moich pleców i zabiera mydło dla swojej wnuczki. Zaczynam się pienić w środku, zamiast tego mydła, którego synek nie ma. Oddała. Na szczęście Franek się za bardzo sytuacją nie zmieszał, nabiera sobie mydła, chce podłożyć ręce pod kran.... a tu rzeczona babcia wkłada swoje wielkie ręce, razem z rączkami wnusi i z radosnym stwierdzeniem "umyjemy sobie razem". Nie wytrzymałam. 

To w mojej ocenie ta sytuacja, w której rodzic ma obowiązek bronić granic swojego dziecka. Powiedziałam Pani, że przeszkadza, ponieważ synek właśnie chciał umyć ręce, a teraz nie ma jak tego zrobić. Na szczęście poskutkowało i obyło się bez awantury. 

A ja krzyczę w duchu - czy takie zachowanie jest dopuszczalne? Czy gdyby ta Pani była w publicznej toalecie, powiedzmy w kinie, to też, bez pytania o pozwolenie (i dostania zgody) włożyłaby swoje ręce pod kran, z którego korzysta obca osoba? Jeśli tak, cóż, bywają ludzie źle wychowani. Obawiam się jednak, że mamy różne standardy zachowania w stosunku do dzieci i dorosłych. Że zacytuję Korczaka "Nie ma dzieci, są ludzie".



środa, 18 września 2013

Z dwulatkiem na górskim szlaku

Wakacje już także za nami. Przy okazji trochę przerwy od bloga.
Czas nadrobić zaległości :)

Tym razem będzie o górach, a dokładniej o tym jak zabrać tam dwulatka - czyli takiego małego człowieka, co już swoje waży, a daleko sam nie zajdzie*.