Aż tu w końcu mama załapała :)
Najpierw mała dygresja.
Chwilę temu (tydzień, może dwa), w jednym z mieszkań w bloku był remont. I panowie, żeby oszczędzić sobie chodzenia z ciężkim gruzem, zwozili go w wiaderku, na sznurku przyczepionym do balkonu. My mieliśmy na to akurat świetny widok z okna. I tak oglądaliśmy to przedstawienie, w kilku aktach, mniej więcej po pół godziny dziennie...
Było ciekawie, ale minęło. I zapomniałam o sprawie. Ale jak widać Franek nie :). No bo okazało się, że sznureczek miał własnie wwozić i zwozić coś z łóżka!
Zabawa jest fajna, powtarzamy ją drugi dzień z rzędu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz